Logo

Urlopowe refleksje… Niemcy

Urlopowe refleksje… Niemcy

Rzeczowi, konkretni, uporządkowani, odpowiedzialni, zdyscyplinowani, pracowici, dbający o ład i porządek, punktualni, zdystansowani, wyraźnie oddzielający życie prywatne od zawodowego, a przy tym życzliwi i konsekwentni. Innymi słowy naczelna zasada przeciętnego Niemca to Ordnung muss sein, ale czy na pewno?

 

Ordnung muss sein czyli „porządek musi być” to ponoć kluczowa reguła rządzącą życiem stereotypowego Niemca, która generuje kultywowanie wartości takich jak: dokładność, zamiłowanie do organizowania wszystkiego wkoło oraz dbałość o ład w szerokim tego słowa znaczeniu. Przy czym – według mnie – kluczowe jest w tym wypadku słowo „stereotypowy”. W odpowiedzi na deklarację z urlopu, na który wybrałam się wspólnie z „goodmanners.pl”, właśnie do Niemiec (konkretnie do Berlina), chciałam podzielić się z Wami moimi refleksjami na temat dzisiejszego obrazu współczesnej stolicy Republiki Federalnej Niemiec.

 

Jakiś czas temu we wpisie „Jak żyć… kulturalnie na urlopie” wskazałam kilka powszechnie przypisywanych Niemcom cech, które istotne są w kontaktach międzyludzkich, a więc zgodnie z podejściem prezentowanym na blogu – z punktu widzenia etykiety międzykulturowej. Pozwolę sobie na drobne przypomnienie:

  •  w Niemczech zasady są po to, by ich przestrzegać,
  •  Niemcy to ludzie przestrzegający porządku, cierpliwi (także stojąc w kolejce),
  •  zwykle planujący wszystko  z dużym wyprzedzeniem,
  •  podstawą jest punktualność,
  •  ich uścisk dłoni jest mocny i krótki,
  •  wielu Niemców nie zacznie jeść dopóki gospodarz nie powie Guten Appetit.

A więc o co chodzi? Wszystko teoretycznie jest spójne i prawdziwe, ale prawdopodobnie nie do końca. Moja osobista refleksja numer 1 mówi bowiem, iż dzisiejsi Niemcy wcale nie są tak uporządkowani jak mogłoby się wydawać. Doświadczenie niezbyt długiego (zaledwie 4-dniowego) pobytu w Berlinie obnażyło swego rodzaju bałagan.

Skąd te wnioski? Między innymi z 2 powodów. Pierwszy dotyczy kwestii strefy Umwelzone, która  została wprowadzona w Berlinie w 2008 roku. Jest to strefa ochrony środowiska obejmująca centrum miasta w zasięgu obwodnicy kolejki S-Bahn. Aby swobodnie poruszać się po centrum Berlina wszystkie auta muszą posiadać specjalną plakietkę naklejoną na przednią szybę. Zgodnie z informacjami na stronach www plakietki dostępne są w urzędach dopuszczających pojazdy do ruchu, stacjach kontroli pojazdów oraz w stowarzyszeniach DEKRA i TUV (jest nawet lista). Teoretycznie można też zamówić plakietkę on-line, ale czas oczekiwania - bynajmniej - nie jest krótki (do 2 tygodni).

Niby proste, niby nic, natomiast kierując się do Berlina musieliśmy się sporo natrudzić, aby rzeczoną plakietkę zdobyć – były to prawdziwe i niekrótkie łowy. Brak plakietki to postępowanie niezgodne z przepisami obarczone mandatem w wysokości 80 euro, a co więcej niestosowne względem dobrych manier nas Polaków (nie utrwalajmy negatywnych stereotypów). Wydawało się, iż udanie się pod jeden z adresów na liście zamieszczonej na stronie www.visitberlin.de to nic trudnego, ale okazało się, że wskazane stacje albo nie dysponują już plakietkami („skończyły się”), albo były już zamknięte (godz. 17.15, dzień roboczy), a dopiero trzecia próba zakończyła się sukcesem (po przejechaniu kilkunastu kolejnych kilometrów). Konkluzja jest zatem taka – czy jeśli ustanawiamy pewne reguły nie powinniśmy ułatwiać ich przestrzegania, czyt. zakup plakietki nie powinien być bardziej przyjazny? Zwłaszcza w kraju „Ordnungu”?

Drugi z powodów moich zarzutów o pewien berliński bałagan to z kolei  swego rodzaju chaos na przejściach dla pieszych. Mianowicie piesi – będąc uczciwą muszę podkreślić, że zarówno Niemcy, jak i obcokrajowcy – zupełnie samowolnie i według własnego uznania przekraczają ulicę w dowolnie wybranych miejscach (poza przejściami dla pieszych), a przy tym dzieje się to poza jakąkolwiek kontrolą (policja nie reaguje). Być może przyczynami takiego stanu rzeczy są: niezwykła multikulturowość Berlina, olbrzymia ilość turystów i fakt, iż na niespełna 900 km2 mieszka 3 500 000 ludzi – ale to naturalnie tylko moja obserwacja i moje odczucia.

Pozwolę sobie także dodać, iż kwestia niewielkiego nieporządku zaskoczyła mnie niestety także w hotelu, który nota bene winien przestrzegać odpowiednie (wysokie) standardy (ze względu na ilość posiadanych gwiazdek). Do tej pory byłam przekonana, iż szczególnie w berlińskim hotelu nie dostrzegę ani jednego śladu nieczystości, paproszka na podłodze, jakiejś niedoróbki. Okazało się ponownie, iż wyobrażenia często pozostają tylko wyobrażeniami, a obsługa berlińskiego hotelu nie musi śpieszyć się z usunięciem takich drobnych niespodzianek.

 

Co więcej, dotychczas byłam przekonana, iż Niemcy to naród dbający wyjątkowo o pierwsze wrażenie i pierwszy kontakt, w tym z klientem – turystą. Wprawdzie niekiedy Niemcom zarzuca się pewną wrodzoną arogancję, ale dotyka ona raczej sfery biznesowej niż prywatnej (wrażenie arogancji powstaje z energii do działania, ubranej w dyscyplinę i opanowanie. Wrażenie ignorowania partnera bierze się zaś z gotowości do proponowania przemyślanych do końca, a więc gotowych rozwiązań - Krzysztof Wojciechowski, Jak postępować z Niemcami?). Osobiście czułam się czasami w kontakcie z Niemcami „ignorowana”, np. stojąc w kolejce, będąc w restauracji, próbując się czegoś dowiedzieć (angielski wcale nie okazał się tak powszechny, mein Deutsch ist schlecht). W konsekwencji miałam wrażenie, iż Niemcy wychodzą z założenia, że turysta jest wpisany w berliński krajobraz – i tak przyjedzie – zatem nie muszą o niego aż tak bardzo zabiegać.

 

Natomiast, aby wydźwięk dzisiejszego wpisu nie był wyłącznie krytyczny, muszę podkreślić, iż dużo więcej w Berlinie mnie urzekło niż zastanowiło, a mój wyjazd był niezwykle udany.  To, co zaskoczyło mnie szczególnie pozytywnie to rozległość miasta, jego ciekawa architektura, ilość interesujących miejsc, znakomita infrastruktura i wreszcie niezwykły mix pozwalający na łączenie wyższych przyjemności (np. podziwianie dzieł sztuki w muzeach) z tymi nieco niższymi (zakupami).

 

Podsumowując, nie chciałabym generalizować, trudno bowiem uznać 4-dniowe wyjazdowe doświadczenie za w pełni reprezentatywne, ale tak czy owak należy mieć na uwadze, że nawet najlepsze poradniki zagranicznych dobrych manier nie wyczerpują tematu. Pamiętajmy zatem uniwersalne klasyczne zasady i dbajmy o naszą życzliwość, uprzejmość i uśmiech na twarzy.

 

Wakacje trwają, udanych urlopów!

Podobne wpisy

Made in China

Made in China

Formułkę „made in China” każdy z nas dostrzega w ciągu dnia przynajmniej kilka razy. Wiele, a dokładniej mnóstwo produktów codziennego użytku pochodzi właśnie z Państwa Środka. Chiny to w końcu potęga gospodarcza i miejsce coraz częściej prowadzonych międzynarodowych interesów, także przez Polaków. Ale czy umiemy się w kontaktach z Chińczykami stosownie zachować?
Więcej...

Inny… arabski świat

Inny… arabski świat

Być może przymiotnik „egzotyczny” nie do końca wypada kojarzyć z tematem dzisiejszego artykułu, ale biorąc pod uwagę realia i wskazówki w zakresie dobrych manier, w tym konkretnym przypadku, wcale nie jest tak nie na miejscu. Albowiem bez odpowiedniej wiedzy i przygotowania możemy w krajach arabskich nie tylko popełnić poważne faux pas, ale także doznać szoku… kulturowego!
Więcej...

Ostatnio dodane komentarze