PRZYJEMNIEJSZA WERSJA ETYKIETY
W miarę upływającego czasu etykieta, czy inaczej savoir-vivre, wydają się zmieniać swoje inne znaczenie, choć, przynajmniej deklaratywnie, dobre maniery wciąż wypada „mieć”. Tak czy owak, świat się nie stoi w miejscu, a ludzie poszukują tego co prostsze i przyjemniejsze. Warto zatem przekonać się, że i etykieta przyjemniejsza być może…
Klasyczne reguły dobrego wychowania coraz częściej mogą wydawać się anachroniczne. Zostawiamy z boku kolejne zasady, czy konkretne zachowania (a szkoda!), prawdopodobnie dlatego, że wymagają więcej „zachodu”, czyli czasu, przygotowania i zaangażowania. Na przykład:
- rezygnujemy z tradycyjnych papierowych zaproszeń na rodzinne wydarzenia, a wyręczamy się jedynie sms-em;
- na okolicznościowy obiad i kolację ubieramy się zwyczajnie, rezygnując z uroczystego charakteru ubioru;
- wino pijamy z tego samego kieliszka (niezależnie od jego koloru);
- prezenty ofiarowujemy bez specjalnego opakowania;
- pisząc e-maile nie stosujemy żadnych zwrotów grzecznościowych (o wątpliwościach z „witam” już nawet nie pamiętamy, a nawet nie znamy sprawy*);
- nie czujemy potrzeby podziękowania za czyjś gest, czy przysługę;
- w korespondencji sms-owej, czy w social mediach, pomijamy kwestię poprawności ortograficznej;
- nie czujemy potrzeby oddzwaniania, gdy nie mogliśmy odebrać telefonu;
- w trakcie rozmów telefonicznych zajmujemy się innymi czynnościami, np. jemy:
- nie informujemy o niemożności przybycia na umówioną wizytę... itd.
Naturalnie podchodząc z dużą dozą dystansu i wyrozumiałości nie sposób nie zauważyć, że w pewnym sensie niektóre zmiany wydają się nieuniknione. Pewne klasyczne i tradycyjne reguły są bowiem współcześnie niezwykle trudne do stosowania. Prawdopodobnie nikt już nie dysponuje prywatnymi biletami wizytowymi (nie chodzi o służbowe wizytówki), które mógłby wykorzystać posyłając znajomym kwiaty w podziękowaniu za spotkanie towarzyskie. Podobnie, w zapomnienie odchodzą odręcznie pisane listy, które ślemy tradycyjną pocztą ze znaczkiem. Ba, nawet pisma w obiegu urzędowym zastępowane są coraz częściej ich wersją elektroniczną. Idąc dalej, Panowie prawdopodobnie w szafach nie mają już fraków i smokingów, a Panie prawdziwie wieczorowych sukni z długimi eleganckim rękawiczkami (zaproszenia white tie lub black tie są bardzo rzadkie).
Cóż, istotą dobrych manier nie jest stosowanie ich za wszelką cenę, bez odniesienia do rzeczywistości. Codziennie tempo i szybko zmieniająca się rzeczywistość temu nie sprzyjają. Pojawiają się sprawy „nowe”, więc argumenty wskazujące, że coś „należy” albo „wypada” do nas już nie przemawiają. W efekcie etykieta również podlega przeobrażeniom i musi się dostosowywać, tak by nas nie „uwierała”, a pasowała do otaczającego świata. Czy pamiętamy jeszcze, że na przykład kiedyś nie było netykiety (etykiety w internecie)?
Jeśli spojrzymy na współczesną komunikację, to nie sposób nie zauważyć jak bardzo rozwinęły się różne jej aspekty. Dziś nikogo nie dziwi, że umawiamy się nie tylko na spotkania bezpośrednie, czy dzwonimy do siebie, ale mamy całą moc możliwości organizowania wydarzeń online, czy komunikacji za pośrednictwem różnorodnych czatów. Takie narzędzia działają z powodzeniem, szczególnie w środowiska zawodowym. Tutaj przenoszą się pierwotne reguły zaczerpnięte ze spotkań bezpośrednich, np. powitania, czy zwroty grzecznościowe. Natomiast fakt, że nierzadko pracujemy i komunikujemy się z domów powoduje, że ucierpiała na tym nasza garderoba. Taki „znak” czasów.
Z kolei „burza” wokół słowa „witam”, stosowanego w korespondencji e-mailowej, straciła raczej na znaczeniu. Obiektywnie rzecz biorąc, „witam” funkcjonuje dziś bardzo często jako zwrot grzecznościowy rozpoczynający e-maile, zarówno w sytuacjach prywatnych, jak i służbowych. „Witam” stało się swego rodzaju wytrychem pomiędzy „Szanowna Pani/Szanowny Panie”, a „Cześć” - czyli z jednej strony oficjalnym i sformalizowanym powitaniem, a z drugiej przywitaniem dobrze znanej osoby. Niezwykle trudno bowiem znaleźć tutaj jakiś kompromis. Brakuje słowa pośredniego, które mogłoby być bezpiecznie kierowane do tych, którzy wolą luźniejszą formę, ale też jeszcze ich za bardzo nie znamy. W efekcie nawet Prof. Jerzy Bralczyk potraktował „witam” jako akceptowalne, choć według niego nie jest idealnym zwrotem.
A teraz coś w kontekście relacji damsko-męskich. Niezależność obydwu płci siłą rzeczy odsuwa na coraz dalszy plan różnorodne gesty i zachowania określane tradycyjnie jako „szarmanckie”, a nawet „rycerskie”. Mężczyźni coraz rzadziej całują Panie w dłoń, oferują kobietom pomoc przy siadaniu przy stole poprzez odsunięcie krzesła, ochronę przed deszczem i noszenie parasola, czy swoje okrycie wierzchnie w chłodny dzień. To również „znak” czasów, albowiem część Pań takiego wsparcia już nie oczekuje, a w środowisku zawodowym byłoby ono po prostu niestosowne.
Idąc dalej, pewne modyfikacje widoczne są w obszarze jedzenia i „bywania” na jedzeniu. Restauracji jest coraz więcej, a ich poziom rośnie. W efekcie fani dobrego, a nawet wyszukanego menu, są w stanie doświadczyć czegoś absolutnie niezwykłego. Można by spodziewać się, że ilość eleganckich lokali ze stolikami nakrytymi białymi obrusami i piękna zastawą stołową będzie w efekcie się zwiększać. Natomiast w kontekście savoir-vivre dzieje się coś z goła odmiennego. Restauracje serwujące bardzo dobrą kuchnię, w tym wykwintne kolacje degustacyjne, coraz częściej idą w drugą stronę. Proponują swoim gościom wersję bardziej „dostępną”, mniej zobowiązującą (bez białego obrusa) i wspierają gościa w kulinarnym doświadczeniu, podpowiadając co i jak jeść i pić. Co więcej, tradycyjne reguły wskazują, że z kelnerem się nie rozmawia, ale w takiej sytuacji konwersacja wydaje się uzasadniona i niezbędna, bowiem dobry kelner wspiera gościa, a nie jedynie podaje potrawę, a na koniec rachunek.
Kolejna kwestia, na którą dziś można spoglądać nieco inaczej to starszeństwo. To absolutnie jedna z najbardziej leciwych zasad savoir-vivre, słusznie kojarzona przede wszystkim z wiekiem. Dziś jednakże kwestia wieku bywa traktowana jako coraz mniej istotna w relacjach międzyludzkich, staramy się jej bowiem nie podkreślać. Niekiedy też miewamy trudność ze „zorientowaniem” się kto jest starszy, a kto młodszy w towarzystwie. W związku z tym uzasadnione i usprawiedliwione wydaje się, że nie będziemy zawsze i bezwzględniej do niej przewiązani w takich okolicznościach. Nie zapominając jednakże, że starszeństwo dotyczy też relacji zawodowych/służbowych. Osoba wyższa rangą, na wyższym stanowisku (bez względu na płeć) ma pierwszeństwo, jest ważniejsza.
Wreszcie, wydaje się uzasadnione, abyśmy jeszcze częściej wykorzystywali zdrowy rozsądek. Nie jesteśmy bowiem w stanie poznać wszystkich możliwych zasad oraz przewidzieć wszelkich okoliczności, na które natrafimy, szczególnie w kontekście zachodzących zmian. Owszem, etykieta ma swoje żelazne reguły (szacunek, wzajemność, życzliwość), o których nigdy przenigdy nie powinniśmy zapominać, jednakże w istotnym stopniu się do nas dopasowuje, przez co staje się przyjemniejsza w użytkowaniu.
Przyjemnego używania! Z szacunkiem.
* Pan Michał Rusinek na pytanie dlaczego "witam" nie podoba mu się w korespondencji e-mailowej - odpowiedział: Uważam, że używanie tego słowa jest zasadne tylko w jednej sytuacji. Tak może do nas powiedzieć gospodarz lub gospodyni, kiedy do niego/niej przychodzimy. Jest wtedy powitaniem, a nie przywitaniem. Gospodarze witają mnie w swojej przestrzeni, więc powiedzenie "witam" jest jak najbardziej na miejscu. Kiedy studenci piszą do mniej mejle, które zaczynają się od "witam", to jak mam to odebrać? Że internet jest ich przestrzenią, że są jego gospodarzami? („Jest słowo "witam" na początku listu? To nie odpowiadam”, Gazeta Wyborcza, 21.04.2012).
Photo courtesy of Gratisography
Ostatnio dodane komentarze