Etykieta człowieka pracującego
Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, że ogólnie rzecz biorąc spędzamy w pracy średnio 1/3 doby, a uwzględniając czas potrzebny na sen właściwie jej połowę? Czasem lubimy naszą pracę, czasem nie; czasem sprawia nam większą, czasem mniejszą przyjemność, ale z pewnością jest istotną częścią naszego życia.
Być może dla wielu z nas okres wakacji nie jest dobrym momentem na refleksje dotyczące miejsca pracy, zwykle marzymy wówczas o relaksie, chcemy odpocząć od pracy i mieć po prostu święty spokój. Z drugiej strony czas takiego „zwolnienia tempa” znakomicie – w moim odczuciu – nadaje się do swego rodzaju „odświeżenia” spojrzenia na pracę (i relacje z innymi) oraz przemyślenia na temat etykiety (dobrych manier) człowieka pracującego.
Co istotne, etykieta biznesu (ta, która ułatwia życie w pracy) w znacznym stopniu opiera się na obyczaju i niepisanych regułach. Stąd być może tak trudno przychodzi nam wdrażanie jej wskazówek w życie i dbanie o nienaganną kulturę osobistą? Musimy uświadomić sobie, że etykieta to nie tylko rady dotyczące podawania dłoni, ubioru służbowego, czy przygotowywania korespondencji. To również (a może przede wszystkim) zasady etyczne, których dochowanie jest warunkiem koniecznym dobrego wychowania i podstawą właściwych relacji międzyludzkich.
Emily Post powiedziała kiedyś pięknie, gdy spotykają się dwie osoby i poprzez swoje zachowania oddziałują na siebie – to właśnie jest etykieta. Zatem to, że pracujemy w środowisku ludzi, często bardzo różnorodnym, wymaga od nas odpowiedniego poziomu zachowań, a przede wszystkim szacunku do naszego otoczenia. Na co zatem zwrócić uwagę? Może podejdźmy do tego tematu w dwóch obszarach: współpracowników i szefa.
WSPÓŁPRACOWNICY
Po pierwsze, warto pamiętać o tzw. 3 „magicznych słowach”: proszę, dziękuję, przepraszam, które każdy z nas zna, aczkolwiek nie zawsze pamięta o nich w relacjach zawodowych.
Po drugie, bądźmy wierni zasadzie tolerancji. Akceptujmy poglądy i przekonania innych, bądźmy wyrozumiali dla ludzkich słabości i niedoskonałości (w tym także niewiedzy „świeżo upieczonych” kolegów/koleżanek z pracy). W konsekwencji pamiętajmy o wstrzemięźliwości w ocenianiu, szczególnie publicznym, współpracowników. Zatem „biurowe ploteczki” warto odłożyć na bok.
Po trzecie, miejmy na uwadze życzliwość jako potrzebę wewnętrzną i zewnętrzne oczekiwanie. Pracując, musimy bowiem myśleć o współpracy. Wzajemne wspieranie się nie tylko zwiększa efektywność działania, ale także ułatwia budowanie kulturalnych stosunków międzyludzkich. Bądźmy uprzejmi, mili i nie szczędźmy innym pochwal, szczególnie gdy na nie zasługują.
Po czwarte, starajmy się wyznaczać granice pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym. Niektóre poradniki z zakresu dobrych manier posuną się nawet do wskazówki przestrzegającej przed romansami w pracy – mi chodzi raczej o unikanie zbytniego spoufalania się i równe traktowanie kolegów i koleżanek w pracy.
Po piąte, ważne jest, abyśmy aktywnie uczestniczyli w życiu firmy/organizacji/instytucji oraz działu, w którym pracujemy. Zaangażowanie i lojalność (o które dziś jest chyba coraz trudniej) są bardzo istotne i również wynikają z naszych dobrych manier.
W sumie to takie „oczywiste oczywistości” – cóż, etykieta nie zawsze jest „odkryciem Ameryki”, ale są to kwestie, które na pewno warto przemyśleć. A co zatem wypada mieć na uwadze w relacjach z przełożonymi?
SZEF
W tym wypadku temat wydaje się nieco bardziej złożony. W dużym uproszczeniu (i pewnym przejaskrawieniu) możemy wyobrazić sobie 3 postawy szefa uwzględniające jego stosunek do dobrych manier:
- Szef „zagorzały tradycjonalista”.
- Szef „zadufany w sobie despota”.
- Szef „nowoczesny luzak”.
Szef zagorzały tradycjonalista to człowiek, który przywiązuje niezwykłą wagę do kurtuazji, szczególnie w stosunku do kobiet. Nieskrywaną przyjemność sprawia mu inicjowanie powitania Pań na firmowym korytarzu (choć zgodnie z etykietą to pracownik/pracownica pierwszy wypowiada „Dzień dobry” do szefa), całowanie ich w rękę, otwieranie drzwi i przepuszczanie przodem w wejściu do swojego gabinetu. Jest wierny klasycznym zasadom savoir-vivre, które przenosi na grunt zawodowy i tym samym powoduje nierzadko liczne rozterki i trudności. W relacjach służbowych płeć bowiem nie ma znaczenia, liczy się jedynie zajmowane stanowisko. Co więcej, współcześnie wiele kobiet pragnie być traktowana na równi z mężczyznami, bez względu na przynależność do płci pięknej, a wyłącznie ze względu na pełnioną funkcję. W związku z tym dosyć często Panie będą traktowały szefa tradycjonalistę jako mężczyznę „starej daty”, nieco z przymrużeniem oka. Być może docenią i nawet zaakceptują jego nonszalancję, ale czy też będą podchodzić do niego wystarczająco poważnie?
Szef zadufany w sobie o despotycznych zapędach, to człowiek hołdujący zasadzie „szanuj szefa swego – możesz mieć gorszego”. Jest przekonany o swojej omnipotencji, wspaniałości, nieomylności – jest właściwie całkowicie bezkrytyczny w stosunku do własnej osoby. Mając wizję, brnie po prostu do przodu, nie licząc się z otoczeniem, w tym podległymi mu pracownikami. Uznaje strukturę hierarchiczną, dostrzega raczej stanowiska niż ludzi i w związku z tym bywa mało kulturalny. Nastawiony na efekty i zysk zapomina o zwykłej ludzkiej uprzejmości, szacunku i życzliwości. Gdy pracownik jest z nim umówiony na rozmowę, prowadzi ją zza biurka z pominięciem kontaktu wzrokowego i nawet nie proponuje "podległemu" zajęcia miejsca siedzącego. W takich trudnych relacjach pozostaje skupić się na swojej kulturze osobistej lub zmienić miejsce zatrudnienia…
Szef nowoczesny luzak oznacza szefa, który niekoniecznie hołduje tradycyjnym zasadom i nastawiony jest przede wszystkim na partnerstwo. Hierarchia i stanowiska mają dla niego drugorzędne znaczenie, nie przywiązuje też większej wagi do precedencji i ceremoniału. Jest bardzo otwarty, czasem niezwykle bezpośredni, ale zachowuje przy tym stosowny poziom kultury osobistej. Nie oczekuje podległej, służebnej postawy. Nie sprawia też wrażenia, że czuje się najważniejszy. Wyrazem jego postawy jest m.in.: luźna i bezpośrednia komunikacja z pracownikami pomijająca konieczność umawiania się na spotkania przez osobistego asystenta, mówienie sobie per „Ty”, czy też rozmowy w pracy o sprawach prywatnych. Pozornie w takiej relacji jest łatwo i przyjemnie, ale często do momentu, gdy dostrzeżemy potrzebę funkcjonowania w sztywniejszych ramach, albo gdy sami jesteśmy wierni tradycyjnym regułom. W takiej sytuacji idealnym rozwiązaniem jest znalezienie „złotego środka”, zasad akceptowalnych dla obydwu stron. Z takim szefem prawdopodobnie jest o możliwe.
Naturalnie 3 wskazane typy to tylko pewne teoretyczne przykłady, które zapewne rzadko występują w czystej postaci "w przyrodzie". Jednocześnie nie zawsze mamy komfort i możliwość wybierania sobie szefa. Winniśmy mieć jednakże na uwadze (szczególnie, gdy sami komuś szefujemy), że piastowanie funkcji szefa – stanowiska wiążącego się z władzą – niesie za sobą olbrzymią odpowiedzialność i bezwzględnie zobowiązuje do godnego i kulturalnego zachowania.
Podsumowując, starajmy się dostrzegać, że dzisiejszy świat i jego zawrotne tempo, brak pewności zatrudnienia i przyszłości zawodowej, nie powinny usprawiedliwiać „bylejakości” w relacjach w miejscu pracy. Powinniśmy dbać o dobre maniery nieważne, czy pracujemy na czyjś, czy na własny rachunek.
Życząc wszystkim dobrej pracy zachęcam do osobistych refleksji.
Ostatnio dodane komentarze