Logo

O ZNACZENIU DYPLOMACJI NIE TYLKO NA WYSOKICH SZCZEBLACH

O ZNACZENIU DYPLOMACJI NIE TYLKO NA WYSOKICH SZCZEBLACH

O dyplomatach często mawia się, iż dwa razy pomyślą zanim coś powiedzą. Są uczciwi, dyskretni, obyci – przynajmniej Ci w naszych wyobrażeniach (choć wierzę, że jest też tak naprawdę). Z pewnością ludzi o takich cechach miło byłoby spotykać także w codziennym życiu.

 

 

Zazwyczaj kojarzą się również z umiejętnością stosownego zachowania w różnych okolicznościach (dobrymi manierami), „intensywnym” życiem towarzyskim i licznymi kontaktami. Do tego jakby wrodzona elegancja, dystyngowanie, takt, urok, ale też poczucie humoru, inteligencja i zaawansowana wiedza o współczesnym (i nie tylko) świecie. Ot, obraz idealnego dyplomaty-polityka (np. ambasadora), który jak mawiają anegdoty musi był człowiekiem o dobrym zdrowiu, ale i mocnej głowie. Zdaniem Adllai E. Stewnesona II: Życie dyplomaty składa się z trzech składników: protokołu, alkoholu i kropli żołądkowych.

 

Słownik języka polskiego PWN definiuje dyplomację, po pierwsze, jako: działalność przedstawicieli danego państwa reprezentujących jego interesy za granicą, ale też: instytucje, urzędy oraz ich pracownicy zajmujący się taką działalnością. Po drugie: umiejętność zachowania się w trudnej sytuacji tak, aby nikogo nie urazić i osiągnąć zamierzony cel.

 

Właśnie to drugie znaczenie terminu „dyplomacja” ma moim zdaniem szczególne znaczenie, zwłaszcza w kontekście dobrych manier, choć umiejętność zachowania się w trudnej sytuacji tak, aby nikogo nie urazić i osiągnąć zamierzony cel dotyczy czegoś więcej. Dotyczy bowiem reguł współżycia z ludźmi, ale też - jak wskazała cytowana przeze mnie niejednokrotnie Pani Ewa Woydyłło – poczucia wzajemności w relacjach z innymi ludźmi. Człowiek rozumiejący, że relacje międzyludzkie warto budować na uprzejmości, życzliwości, empatii i takcie jest właściwie swego rodzaju dyplomatą. Szanuje ich uczucia i potrzeby, ale też potrafi się dopasować. W razie niewiedzy, kieruje się intuicją lub zdrowym rozsądkiem, a mając ku temu okazję, uzupełnia swoje zasoby informacji. Tak jak dyplomata reprezentujący swoje państwo za granicą, dostrzegając niedostatki w wiedzy na temat kultury danego kraju, niezwłocznie „odrabia pracę domową”.

 

Myślę, że każdemu z nas zdarza się spotykać na co dzień osoby postępujące zgodnie z regułami dyplomacji i nie mam namyśli tej z najwyższych szczebli. Szczęśliwie są bowiem wśród nas ludzie, którzy czasem potrafią coś przemilczeć lub zrezygnować z wyrażenia pełnej opinii (np. dziękując za otrzymany z okazji imienin prezent, nawet jeśli nie przypadł im za bardzo do gustu), albo wręcz przeciwnie – nie będą siedzieć cicho i zaoferują pomoc (np. zaproponują uregulowanie rachunku, gdy po zaproszeniu na obiad do restauracji okaże się, że gospodarz zapomniał portfela). W życiu codziennym, tak jak w świecie dyplomacji, istotne są przecież gesty, dobra wola i wzajemność. Zasada wzajemności najlepiej podtrzymuje dobre relacje, a przy okazji podnosi poziomu kultury w tych relacjach (E. Woydyłło).

 

Warto pamiętać również, że nawet takiemu wyidealizowanemu dyplomacie z najwyższego szczebla najprawdopodobniej zdarza się popełnić czasem gafę lub faux pas. Nawet tym z wielkim doświadczeniem, wiedzą i obyciem przydarzają się różnorodne wpadki, niezręczności, nieporozumienia – innymi słowy zachowania nietaktowne (lub mało taktowne), niewłaściwe, czy niezręczne. Czasem są zabawne, a niekiedy wstydliwe (stąd zapewne wiele ciekawych anegdot ze świata dyplomacji), ale najistotniejsze jest to, że nawet bycie prawdziwym dyplomatą-politykiem od błędów nas nie ustrzeże. Sami dyplomaci twierdzą, że: ludzi świętych i bezgrzesznych jest mało, jeszcze mniej takich, którzy nie popełniają błędów. Niesłusznie oczekujemy od polityków, że będą nieomylni, prawi i bez zarzutu. To się nie zdarza. Politycy są tacy jak my wszyscy. Są to na ogół ludzie przeciętni (A. D. Rotfeld, M. Wojciechowski, „W cieniu”, Warszawa 2012). Strzeżmy się zatem gaf, ale bądźmy równocześnie wyrozumiali. W końcu dobrze wychowany człowiek nie zwraca innym uwagi na brak dobrych manier.

 

Myślę, że warto być dyplomatą – tak na co dzień, szczególnie obecnie, gdy dość często mówi się za wiele, w dowolny (nie zawsze odpowiedni) sposób, bez względu na audytorium i potencjalne konsekwencje wypowiedzi. Dzieje się to szczególnie w mediach społecznościowych.

 

Bardzo potrzeba według mnie zwyczajnego wyczucia, empatii, umiejętności dostosowania i niezmiennie szacunku do drugiego człowieka. W końcu Dyplomata to człowiek, który zawsze pamięta o urodzinach kobiety, ale nigdy nie pamięta jej wieku. (Robert Frost).

 

 

Fot. https://gratisography.com/

 

 

Podobne wpisy

Ostatnio dodane komentarze