O kobiecym szyku w wyjątkowym wydaniu
To już ostatni raz, obiecuję… przynajmniej na jakiś czas. Jednakże w związku z wyjątkowością dzisiejszego dnia, okazją nadarzającą się raz na 5 lat, osadzoną – bądź co bądź – w politycznych realiach, pozwolę sobie na kontynuowanie politycznego wątku. Dziś będzie to jednak wątek nie do końca realny, a oparty o fikcyjną fabułę. Jest zmyślony – owszem – ale dotyczy najprawdziwszego szyku i to najwyższej próby…
Prawdopodobnie fanom (szczególnie fankom) kultowego już amerykańskiego serialu politycznego „House of Cards” niewiele muszę wyjaśniać. Każdy kto śledził choć jeden sezon serialu nie mógł nie dostrzec, poza postacią Francisa „Franka” Underwooda, kobiety stojącej twardo u jego boku – Claire Underwood. Co ciekawe, pomimo tego, że to tylko (a może w tym wypadku „aż”) serial, a nie prezentacja rzeczywistych wydarzeń, sylwetka Claire została zauważona na świecie na tyle mocno, że szeroko i często ją komentowano. Co istotne, nie tylko w kontekście reprezentowanych cech charakteru oraz niezwykłych ambicji, ale przede wszystkim ze względu na jej godny szczególnej uwagi wyrafinowany styl. Postać Claire Underwood upodobali sobie m.in.: styliści i znawcy mody, rozpisując się o wyglądzie i ubiorach tej bohaterki.
W związku z tym, iż moje 2 ostatnie wpisy poświęcone były wizerunkowi polityków, a dokładniej jednej z kandydatek (szerzej: GDZIE SIĘ PODZIAŁ SZYK I CO NA TO PANI PREZYDENT?) oraz kilku kandydatów na Urząd Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej (szerzej: GDZIE SIĘ PODZIAŁ SZYK i CO NA TO PANOWIE KANDYDACI?) nawiązanie do image’u fikcyjnych, serialowych, polityków uznałam za potencjalnie intersujące. Szczególnie w kontekście kwestii szyku, który był osnową wspomnianych artykułów. Skupię się jednakże nie na politykach, a jednej jedynej postaci. Czy zatem Claire Underwood to prawdziwa kobieta z klasą? Szykowna i elegancka w każdej sytuacji? Wzór do naśladowania na scenie politycznej i nie tylko?
Prawdopodobnie w zdecydowanej większości odpowiedź będzie twierdząca. Jej wizerunek zewnętrzy jest przecież bardzo przemyślany, absolutnie nienaganny, prosty (szlachetny), ale i na swój sposób wyszukany. W moim odczuciu jest również kobiecy, choć pozbawiony olbrzymich dekoltów, zbędnej nagości (jeśli już to tylko w wieczorowym wydaniu), czy niepoważnej frywolności. Nie ma tu miejsca na błędnie rozumianą kobiecość, co widać na zdjęciu poniżej (FOTO: Netflix).
Trudno szukać również nieprzemyślanego zamiłowania do trendów. Jest klasa i klasyka. A co dokładniej?
Przede wszystkim jej styl to dowód na twierdzenie, iż minimalizm wcale nie musi być nudny i bez wyrazu. Wprost przeciwnie wizerunek Claire właśnie on wyróżnia. Tak naprawdę tylko nielicznym udaje się z kilku prostych elementów garderoby stworzyć coś, co wszyscy dostrzegą (pozytywnie) i będą stawiać jako wzór. Claire nosi najczęściej ołówkowe spódnice, proste sukienki i niemalże męskie koszule – (prawie) wszystko w zgodzie z klasycznym dress code. Rzadko zdarzają się jej jakiekolwiek odstępstwa, np. w postaci nietypowego dekoltu - ten na zdjęciu poniżej prawdziwie mnie urzekł! (FOTO: Nathaniel E. Bell).
Co więcej, w przypadku tej bohaterki kreuje się swego rodzaju wartość dodana polegająca na uosobieniu cech charakteru poprzez ubiór. Claire jest bowiem postacią chłodną i wyniosłą – tak też za sprawą swoich stylizacji wygląda. Warto podkreślić w tym kontekście wąską gamę stosownych przez nią kolorów. To zaledwie kilka barw: czerń, szarość, granat, biel – żadnych mocnych kolorystycznych akcentów. A przy tym totalny brak deseni, jedynie gładkie tkaniny. Nie ma też właściwie żadnych dodatków. Torebka i zegarek wydają się czymś absolutnie naturalnym, a wyraziste okulary występują jedynie w wybranych okolicznościach (być może niekiedy nieco zaburzają wyrafinowanie jej stylizacji?) (FOTO: Nathaniel E. Bell).
Styl Claire warto wyróżnić ponadto ze względu na jakość i perfekcyjne dopasowanie garderoby do sylwetki (figura Claire również jest nienaganna). Jej stroje w większości wypadków sprawiają wrażenie szytych na miarę, a zgodnie z informacjami pochodzącymi z planu serialu – nie mieszczą się w tej kategorii. W przypadku Pani Underwood korzystano z gotowych ubrań, które dopasowano idealnie do jej sylwetki, aczkolwiek warto dodać, iż w większości przypadku były to produkty pochodzące od projektantów, a tylko niekiedy rzeczy powszechnie dostępne z masowej produkcji. Nie sposób zatem nie zgodzić się ze starą klasyczną maksymą człowieka dobrze wychowanego i ubranego – liczy się jakość a nie ilość. Jednocześnie, oglądając serial uważnie dostrzeżemy, iż Claire Underwood nie jest wyznawczynią zasady, iż wypada założyć coś raz i nigdy więcej. Wprost przeciwnie - możemy podziwiać ją więcej niż raz w pewnych strojach. Cóż, jeśli coś jest dobrej jakości staje się uniwersalne i wielokrotnego użytku.
Podsumowaniem stylu Claire niech będą słowa kostiumografa Toma Broeckera, który powiedział: ubrania Claire są jak jej pancerz. Z jednej strony, musi ubierać się dobrze, bo jest żoną kongresmena, z drugiej, musi być dyskretna, bo prowadzi organizację non-profit zajmującą się zbiórką pieniędzy (zainteresowanym polecam lekturę wywiadu na fashonista.com dostępnego TUTAJ).
Teoretycznie zatem trudno serialową Claire posądzić o brak klasy i szyku. Wygląda zawsze perfekcyjnie i nieskazitelnie – myślę, że również dla tych, którzy są zwolennikami bardziej „urozmaiconego” (mniej minimalistycznego) stylu. Jest jednakże coś, co moim zdaniem jej „klasę” nieco nadweręża. Nienaganny wizerunek zewnętrzny (fizyczny) to jedno, a system wartości i sposób postępowania to drugie. Klasa bowiem to nie tylko stosowny ubiór połączony z umiejętnościami jego przywdziewania i noszenia, to również działanie w zgodzie z klasycznymi zasadami opartymi na szacunku i etycznym postępowaniu. W tym kontekście nie sposób nie mieć do postaci Claire Underwood zastrzeżeń. W końcu opisuje ją najczęściej komentarz: za każdym wielkim człowiekiem stoi żona z krwią na rękach… Szczęśliwie to tylko serial.
Tak czy owak jest to niezwykła i intrygująca bohaterka, której szlachetne serialowe stylizacje budzą uznanie, a nawet zazdrość i zachwyt. Biorąc pod uwagę dyskusje na temat szyku, szyk bezwzględnie jest! Jak pisał Pan Jerzy Turbasa: prawdziwa elegancja nie wymaga ekspresji i pretensjonalności, ale posługuje się dyskrecją i umiarem. Szkoda, że łatwiej było odnaleźć ją w serialowej fikcji niż na polskiej scenie politycznej…
PS. Z podziękowaniem za inspirację dla pewnej niezwykle szykownej kobiety. Dziękuję Aniu.
Ostatnio dodane komentarze