JAK KORZYSTAĆ Z „PRZEPRASZAM”?
Proszę, dziękuję, przepraszam to tzw. magiczne słowa. Tak przynajmniej mawia się dzieciom. Uważamy je za taki podstawowy zasób językowy świadczący o minimum dobrego wychowania. Jest dość oczywisty, ale w dorosłym życiu nierzadko pomijany.
Przepraszam szczególnie odchodzi w niepamięć, albo świadomie przestaje być używane. Myślę, że większości z nas zdarzyło się spotkać osobę, której „przepraszam” nie przechodzi przez gardło nawet, gdy okoliczności wyraźnie wskazują na taką potrzebę. A być może – co trudno przed samym sobą przyznać – taki problem powinniśmy dostrzec również u siebie?
Być może jest tak dlatego, że przeprosiny kojarzą się z ustępowaniem i uległością, nie mieszczą się we współczesnym modelu funkcjonowania z ludźmi. W świecie nieustannej rywalizacji pochwala się raczej przewagę nad innymi. A tej nie służy kajanie się przed kimkolwiek również wtedy, gdy oznacza to wzięcie odpowiedzialności za wyrządzenie przykrości (Ewa Woydyłło).
Przykrość może być rożna – i większa i mniejsza. Czasem to odwołane w ostatnim momencie spotkanie z koleżanką/kolegą, a niekiedy krzywdzące słowa usłyszane od bardzo bliskiej osoby. I w pierwszym i drugim przypadku „przepraszam” może być bardzo pomocne i wiele naprawić. „Przepraszam” ma moc.
Czyż nie jest bowiem tak, że gdy ktoś nieznajomy przez przypadek uderzy nas w sklepowej kolejce prowadzonym przez siebie wózkiem i wypowie „przepraszam”, to niemal automatycznie załagodzi sytuację, a potencjalny gniew z naszej strony zostanie zminimalizowany? Czy wówczas nie staniemy się bardziej wyrozumiali i empatyczni? Czy nie będziemy skłonni zwyczajnie odpuścić i pójść po prostu dalej?
Z drugiej strony, gdy „przepraszam” zabraknie prawdopodobnie nie tylko w naszych myślach, ale co gorsza także w wypowiedzi słownej złość zatriumfuje i wywiąże się ostra i mało przyjemna wymiana zdań? W konsekwencji pojawi się kłótnia z dość błahego powodu i obydwie strony będą przegrane.
Warto pamiętać zatem, że „przepraszam” niewiele kosztuje i korzystanie z niego może być nie tylko użyteczne, ale i zwyczajnie przyjemne. Rozpocznijmy więc od tego, że skoro zawiniliśmy, nawet w niewielkim stopniu i przypadkowo (z naszej perspektywy – odczucia drugiej strony mogą być zupełnie odmienne), to będziemy gotowi do przeprosin. W sprawach „większego kalibru” być może będzie wymagało to więcej czasu, ale nie można z niego rezygnować. Nie warto również za bardzo zwlekać, gdyż przeprosiny winny być zrealizowane „na czas”. Zbyt długi zwlekanie może pogorszyć sytuację.
„Przepraszam” zależy w dużym stopniu nie tylko od przepraszającego, ale też przepraszanego. Z obydwu stron oczekiwać należy empatii, szczerości i prawdziwie dobrej woli. W efekcie mamy szansę na pojednanie, poprawę samopoczucia, a nawet wizerunku. Naprawimy, to co się „zepsuło” i powrócimy do relacji opartej na zrozumieniu i szacunku. To podstawy dobrych manier.
„Przepraszam” to prawdziwie magiczne słowo.
Ostatnio dodane komentarze