CO ETYKIETA MA DO JĘZYKA?
Odpowiedź jest prosta…. wiele! Bardzo żałuję, że czasy „językowej” ostrożności i poprawności, zwłaszcza w sferze publicznej, prawdopodobnie mamy za sobą. Wydaje się, że uczestnicy i uczestniczki publicznej debaty coraz częściej odchodzą od standardowych i stałych, kiedyś, zasad komunikacji.
Świat się zmienia – to fakt. Stąd prawdopodobnie zmianom ulega również sposób w jaki wyrażamy nasze myśli, poglądy, opinie. Istnieją jednakże pewne istotne, niezmienne i uniwersalne reguły komunikacji, które winny być nienaruszalne, gdyż uosabiają przekonanie o wartości drugiego człowieka. W efekcie determinują szacunek w relacjach międzyludzkich – „coś”, co w domach traktujących poważnie i zupełnie naturalnie klasyczne zasady dobrych manier wpaja się już małym dzieciom. Nie jest to jednakże niestety gwarancja na dorosłe życie, choć w moim odczuciu do pewnego momentu stosunkowo niewielki odsetek dorosłych o takowym szacunku w relacjach zapominał.
Podobnie było w sferze publicznej – wśród osób piastujących różnorodne ważne funkcje i stanowiska. Do pewnego momentu oczywiste było bowiem, że nie można tak po prostu „mijać się z prawdą”, czy też mówić wszystkiego co komuś „ślina na język przyniesie”. W dobie mediów społecznościowych bardzo łatwo bowiem do takich nieprawdziwych lub nierealnych słów powrócić i zdyskredytować tego typu mówcę. Do tego należy dodać kwestię poziomu języka, a może raczej kultury językowej, która wyrażona była sposobem dobierania słów i zwracania się do drugiej osoby, a także unikaniem kolokwializmów, zwrotów obraźliwych i wywyższającego tonu. Ale to było…
Wiele jak widać się zmieniło. Powiedzieć można dziś właściwie wszystko, w dowolny sposób, nie bacząc na jakiekolwiek konsekwencje i – co niezwykłe – nie dbając o własną „twarz” (wizerunek). A dyskusja winna przecież toczyć się zgodnie z pewnymi elementarnymi zasadami. Przede wszystkim w oparciu o wspomniany wzajemny szacunek oznaczający w tym kontekście poszanowanie nie tylko rozmówcy/oponenta, ale również szerszego audytorium. Chodzi zatem nie tylko o wysłuchanie drugiej strony, nieprzerywanie, kontakt wzrokowy i okazywanie zainteresowania, będące próbą zrozumienia nawet zupełnie odmiennego stanowiska, ale zagwarantowanie szerszemu gronu odbiorców dostępu do informacji i szerokiego przekroju poglądów.
Obserwacja poziomu współczesnej dyskusji w publicznym wymiarze, chociażby po włączeniu telewizora i natrafieniu na jakąkolwiek polityczną „rozmowę” nie napawa optymizmem, szczególnie tych, którzy tęsknią za merytoryczną wymianą opinii i kulturą osobistą na antenie. Istotniejsze od rzetelnej informacji wydaje się być po prostu zaistnienie w mediach (także w tych społecznościowych). Przekomarzanie, przekrzykiwanie, technika zdartej płyty, uporczywe niesłuchanie i nieodpowiadanie na pytania można zaobserwować coraz częściej. Do tego coraz więcej niegrzecznych, obraźliwych, zwyczajnie nie na miejscu, sformułowań wypowiadanych przez osoby na różnorodnych stanowiskach adresowanych do konkretnych osób, czy grup społecznych. Również bez poszanowania dla czasu i miejsca. A przecież mówca, oponent, adwersarz nie może aż tak bezwzględnie lekceważyć tego/tych, do którego/których mówi.
W kulturalnej szanującej prezentacji poglądów, czy wymianie zdań, winniśmy wypowiadać się przede wszystkim we własnym imieniu, nie generalizować i mówić o tym na czym się znamy – mówimy po prostu na temat. Nie narzucamy innym własnych opinii. Racjonalnie krytykujemy wypowiedzi oponenta, a jego krytyki nie odbieramy osobiście. Do tego warto dołożyć, może nie do końca idealną, ale przydatną regułę „nie wypada…”, która podkreśla nasze zrozumienie dla tego, że nie wszystko można powiedzieć wprost i każdemu. Empatia i wzgląd na drugiego człowieka wymagaj niekiedy rezygnowania ze szczerości „aż do bólu”. Wreszcie warto mieć na uwadze po prostu takt. To takie oczywiste oczywistości, ale coraz trudniejsze do zaobserwowania w publicznej praktyce.
Bardzo tęsknię za pełną szacunku komunikacją w sferze publicznej. Kulturalną, taktowną, rzeczową, uczącą (dostarczającą rzetelnych informacji). Tęsknię za elokwencją, dobrymi manierami, poważnym traktowaniem odbiorców. Wreszcie jak powiedział Éric-Emmanuel Schmitt najtrudniejsze w dyskusji nie jest to, by bronić jakiejś opinii, ale by ją mieć. Właśnie mieć opinię, a nie tylko powtarzać to, co stanowi przekaz dnia.
Ostatnio dodane komentarze